Podróżowanie na wózku inwalidzkim: historia pacjenta
przez GAthertona

Artykuł pierwotnie opublikowany w Hippocratic Post

Podróż na wózku inwalidzkim drogą lądową, morską i powietrzną; łatwiej byłoby, gdyby wielbłąd przeszedł przez ucho igły. Firmy wakacyjne radośnie nazywają się „Podróż bez barier” i „Można zrobić”, aby kusić niepełnosprawnego podróżnika i, co prawda, zapewniają wyjątkową obsługę. Jednak poza ich kontrolą są samoloty, pociągi i łodzie, w których wózki inwalidzkie nie są mile widziane.

Znaleźliśmy wakacyjny raj nad brzegiem jeziora Grienerick w Brandenburgii w Niemczech: podróż rowerem ręcznym, łodzią płaskodenną, a nawet bryczką sprawia, że ​​jest to miejsce naprawdę „bez barier”. Gdzie indziej jednak ograniczenia obwieszczają się głośno.

Samolot

„Czy on jest kontynuacją?” pyta ponury członek personelu przy odprawie na lotnisku, ponieważ wózek inwalidzki najwyraźniej osłabił zdolność użytkownika do słyszenia i mówienia. Przychodzą mi na myśl brytyjskie filmy „Carry on camping”, „Carry on cruising” i „Carry on Foreign”, ale nie mam nastroju na żaden skecz komediowy. Potwierdzam, że mój mąż rzeczywiście potrzebuje dwóch osób do pomocy w podniesieniu go na krzesło przy przejściu (co potwierdzamy przy rezerwacji biletów).

Długo czekaliśmy na kontynuację: czekaliśmy na płycie lotniska i czekaliśmy w samolocie długo po odlocie ostatniego pasażera mobilnego i przybyciu sprzątaczy. Pewnego razu bagaż podręczny dotarł, ale wózek inwalidzki nie (został pozostawiony w Kuala Lumpur, gdy pasażer przybył do Australii). Innym razem bagaż podręczny skutecznie posadził mojego męża na miejscu przy przejściu tylko po to, by głośno ogłosić, że należy go przenieść na miejsce przy oknie, bo i tak nie miałby szans na ucieczkę w sytuacji awaryjnej, więc byłoby to najlepiej zejść z drogi. Cóż za kontynuacja.

Pociąg

„Celuj do księżyca, nawet jeśli ci się nie uda, wylądujesz wśród gwiazd”. Uwierz mi, próbowaliśmy tego i nie zadziałało. Przeżywszy okropne podróże pociągiem w standardowej klasie (wózek dzielił wyznaczone miejsce z walizkami i stojącymi pasażerami w nieznośnie przepełnionych pociągach lub nawet pozostawiony w drzwiach, gdy wagon nie jest wystarczająco szeroki, by zmieścić się na wózku), potraktowaliśmy się do First Class Travel, dążąc do wyższych standardów.

Nie mogąc się doczekać naszego wielkiego dnia, byliśmy oszołomieni odkryciem, że pociąg nie miał wagonu pierwszej klasy i nigdy go nie miał. Podróż była obsługiwana przez dwóch różnych operatorów. Kupiliśmy bilety od GWR, ale nie rozpoznali (ani nie poinformowali klienta), że przez 3 z 4 godzin podróży będziemy podróżować pociągami Arriva, które „nie wierzą w separację klas” (jak później poinformował gburowaty strażnik nas). A jednak zapłacono pełną cenę za pierwszą klasę. Zgniecione w nędznych warunkach, drzwi toalety nie chciały się zamknąć podczas tej podróży. Aha, i przez godzinę, w której mogliśmy cieszyć się podróżą Pierwszą Klasą, miejsce przeznaczone dla osoby towarzyszącej osobie niepełnosprawnej znajdowało się na przeciwległym końcu wagonu do miejsca na wózek inwalidzki. Po raz kolejny rozdzieleni przez okoliczności.

Spontaniczność to luksus, którego odmawia się niepełnosprawnym podróżnikom: rozkład jazdy pociągów musi być ustalony na 24 godziny przed podróżą, aby poprosić o pomoc dla niepełnosprawnych. Mój mąż jest fanem krykieta, a brytyjska pogoda (i upadki odbijające) powodują, że długość meczów krykieta jest bardzo nieprzewidywalna. Bez kryształowej kuli wciąż jesteśmy zmuszeni zdecydować, kiedy mecz prawdopodobnie się zakończy dzień przed podróżą i odpowiedzieć na długą listę pytań, aby umówić się z osobą z rampą na spotkanie z nami na peronie. Grając zgodnie z zasadami, nierzadko spotykamy się ze zdziwieniem ze strony personelu stacji, który nie jest poinformowany o naszych planach podróży; Musiałem też biec wzdłuż kilku peronów kolejowych, szukając osoby z rampą, gdy dotarliśmy do celu.

Statek wycieczkowy

Z przeczuciem podjęliśmy próbę podróży łodzią. Ostrzeżono nas, że kilka portów może być niedostępnych z powodu braku możliwości wejścia na pokład łodzi w miejscach, gdzie łódź musi zakotwiczyć na morzu, a nie wzdłuż portu. Przyjęliśmy, że nie można temu zaradzić. Nie byliśmy jednak przygotowani na dalsze niepowodzenia.

Zapłaciliśmy z góry za kilka wycieczek dla osób niepełnosprawnych i nie mogliśmy się doczekać odkrywania nowych miejsc. W dniu każdej wycieczki informowano nas, że wycieczka została odwołana z powodu zbyt małej liczby osób: byliśmy zamknięci na statku wycieczkowym. Po wielu kłótniach zorganizowano kosztowną wycieczkę taksówką, wszystko po hiszpańsku.

Ponieważ statek wycieczkowy stał się niczym więcej niż luksusowym promem, od tego czasu zdecydowaliśmy się zaoszczędzić pieniądze i uciec się do podróży morskich promem, a nie statkiem wycieczkowym. To było przyjemne doświadczenie, choć nie zawsze w formie statku.

Pewnego razu posłusznie włączyliśmy światła awaryjne i wyświetliliśmy odwróconą literę A na przedniej szybie, aby ostrzec wszystkich przed niebezpieczeństwem związanym z wejściem na pokład, i postąpiliśmy zgodnie ze wskazówkami, aby dotrzeć do naszego specjalnie wyznaczonego miejsca parkingowego na środku pustego statku. Po dotarciu na drugi brzeg pasażerowie rzucili się do wysiadania. Nasz samochód był teraz ciasno upakowany między innymi, co czyni go całkowicie niedostępnym dla wózków inwalidzkich. Staliśmy w milczeniu, gdy samochody krążyły wokół naszego porzuconego pojazdu, zastanawiając się nad mądrością parkowania tam, gdzie mieliśmy.

Czy byłoby nam lepiej na Duck Boat (specjalnie skonstruowanym amfibijnym autobusie turystycznym)? Podziwiając inżynierię, która pozwoliła autobusowi płynąć, doszliśmy do wniosku, że sprytny projekt musi z pewnością obejmować również dostęp dla wózków inwalidzkich? Znowu utknęliśmy na mieliźnie, ponieważ przejście było za wąskie. „Gdyby tylko mógł chodzić, mógłbyś wsiąść” – upierał się uprzejmy sprzedawca biletów. Myśli „gdybym tylko mógł chodzić” na ogół nie zaciemniają myślenia mojego męża, który prowadzi aktywne i udane życie. Kiedy jednak podróżujemy drogą lądową, morską lub powietrzną, pragnienie chodzenia jest przede wszystkim w naszym myśleniu.

Artykuł pierwotnie opublikowany w Hippocratic Post

Wysłane przez GAtherton dnia wt., 2017 01:10